top of page
Szukaj

Kask F1 – co musi wytrzymać, by chronić życie kierowcy?

Kask F1 to nieodzowny element wyścigów Formuły 1, który od początku istnienia królowej motorsportu przeszedł ogromną ewolucję. Trudno dziś uwierzyć, że jeszcze w 1973 roku nie wszyscy kierowcy traktowali go jako podstawowy element ochrony przed wypadkiem. Przyjrzyjmy się, jaką drogę musiał przejść jeden z najważniejszych elementów wyposażenia kierowcy.


Dlaczego kask F1 musi być niezniszczalny?


Zanim kask trafi na głowę zawodnika, musi przejść serię rygorystycznych testów, często określanych w branży mianem „tortur”. To właśnie ten etap decyduje, czy dany model może zostać dopuszczony do użytku w oficjalnych sesjach F1 lub innych profesjonalnych seriach wyścigowych. Dzięki zaawansowanym badaniom i testom kask jest w stanie skutecznie chronić głowę kierowcy, minimalizując skutki uderzeń, zwłaszcza tych spowodowanych kontaktem z innymi elementami toru lub samochodu.


O skuteczności współczesnych kasków mogliśmy przekonać się m.in. podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii 2022, gdy Guanyu Zhou przez kilkadziesiąt metrów sunął po torze do góry kołami, ocierając kaskiem o nawierzchnię. Kluczową rolę odegrał wówczas system Halo – tytanowa obręcz wokół kokpitu, wprowadzona do F1 w 2018 roku.


Rok wcześniej, w Grand Prix Włoch 2021, system ten również uratował zdrowie kierowcy – tym razem Lewisa Hamiltona, kiedy to po kolizji z Maxem Verstappenem tylne koło bolidu Holendra przejechało po górnej części jego kasku.


Trudno się dziwić, że konstrukcja kasków jest nieustannie udoskonalana – zwłaszcza po dramatycznych wypadkach Ayrtona Senny (Imola 1994), Felipe Massy (Hungaroring 2009) i Julesa Bianchiego (Suzuka 2014).




Od czapki pilota do kevlaru – jak zmieniały się kaski w F1


Choć przełomowym momentem w podejściu do ochrony głowy był rok 1994, temat ten podejmowano już dużo wcześniej. W drugiej połowie lat 60. pojawiły się pierwsze zamknięte kaski chroniące również żuchwę. Jednym z największych orędowników poprawy bezpieczeństwa był sir Jackie Stewart – mistrz świata, który słynął z rozwagi na torze i walki o lepsze standardy dla kierowców.


Mimo rosnącej świadomości, w 1973 roku w Grand Prix Szwecji na starcie pojawił się Leo Kinnunen w otwartym kasku motocyklowym, co tłumaczył niskim budżetem. Wciąż byli też tacy, którzy ścigali się w prostych kaskach przypominających lotnicze czapki z goglami – a czasem i bez nich. Dopiero pod koniec lat 60. i na początku 70. zaczęto stosować hełmy wzorowane na wojskowych, które realnie zwiększały poziom ochrony. Popularne były również kominiarki, chroniące twarz przed kurzem i pyłem.


Od 1974 roku praktycznie każdy kierowca w stawce zwracał już uwagę na bezpieczeństwo głowy, jednak dopiero od początku XXI wieku wprowadzono obowiązkowe testy zderzeniowe kasków – na wzór crash-testów stosowanych w przemyśle motoryzacyjnym.


Dziś producenci tacy jak Bell, Stilo, Arai czy Schuberth tworzą kaski zgodne z normami FIA, które są poddawane ekstremalnym próbom na uderzenia, przebicia, ogień i przeciążenia. Konstrukcje te bazują na materiałach wykorzystywanych m.in. w lotnictwie i wojsku – takich jak włókno węglowe, Kevlar i Nomex. Każdy komponent przechodzi osobny cykl homologacyjny, zanim gotowy produkt zostanie dopuszczony do użytku na torze.


To właśnie połączenie zaawansowanych technologii i doświadczeń wyniesionych z przeszłości tworzy dzisiejszy poziom bezpieczeństwa w Formule 1.


Testy kasków F1 – ogniem, impaktorem i zgniataczem


Na początku kask F1 przechodzi test zgniatania. W tym celu odważnik o masie 10 kg jest zrzucany na jego powierzchnię z wysokości 5 metrów. Celem tego badania jest sprawdzenie, czy kask skutecznie amortyzuje siłę uderzenia – szczególnie w sytuacjach, gdy na głowę kierowcy spadnie ciężki przedmiot.


Kolejnym etapem jest test penetracji. Wówczas w przyłbicę (wizjer) wystrzeliwane są stalowe impaktory o masie 4 kg lub śrut z wiatrówki. Test ma na celu sprawdzenie, czy kask wytrzyma uderzenie ostrym lub szybko przemieszczającym się obiektem, który mógłby uszkodzić twarz kierowcy.


Następnie przeprowadzany jest test balistyczny – do kasku wystrzeliwana jest stalowa tarcza o masie 225 g z prędkością 250 km/h. Pozwala to ocenić skuteczność ochrony przed odłamkami i innymi elementami, które mogą uderzyć kierowcę podczas wypadku.


Kolejny etap to test ogniowy. Kask umieszczany jest w komorze, w której temperatura osiąga 790°C. Kluczowym elementem tego testu jest sprawdzenie, czy materiał nie zajmie się ogniem wewnątrz komory, a tym samym nie zagrozi bezpieczeństwu kierowcy w przypadku pożaru bolidu.


Co ciekawe, niektórzy producenci decydują się również na niestandardowe i ekstremalne próby. Przykładem może być kask Michaela Schumachera z czasów jego startów w Ferrari, który został poddany nietypowemu eksperymentowi – przejechano po nim czołgiem. Zaskakujące, ale element... przetrwał.


Dlaczego kask F1 musi być jednocześnie twardy i elastyczny?


Podczas projektowania kasku dla kierowcy Formuły 1 kluczowe są dwa aspekty: wytrzymałość i zdolność pochłaniania energii. Kask musi być na tyle mocny, by nie ulec zniszczeniu przy uderzeniu, a jednocześnie tak skonstruowany, by jak najlepiej amortyzować wstrząsy. Ochrona głowy kierowcy nie może polegać jedynie na sztywności – równie istotne jest to, by siła uderzenia nie była przenoszona bezpośrednio na czaszkę.


Każdy poziom oddziaływania – od lekkiego kontaktu po skrajne uderzenia – jest testowany i analizowany. Dopiero po przejściu wszystkich testów bezpieczeństwa kask trafia do fazy personalizacji, gdzie dostosowuje się go do preferencji danego kierowcy – zarówno pod względem komfortu, jak i aerodynamiki.


Warto dodać, że każdy kask używany w F1 jest również wyposażany w system łączności radiowej oraz specjalne rurki umożliwiające picie płynów podczas jazdy. Dopiero tak skonfigurowany model trafia do garażu zespołu wyścigowego i jest gotowy do użycia na torze.




Tragedie, które zmieniły Formułę 1 – jak wypadki wpłynęły na rozwój kasków


Wcześniej wspomnieliśmy o dwóch kierowcach, których nie ma już wśród nas – Ayrtonie Sennie i Julesie Bianchim, ostatnich ofiarach śmiertelnych w historii Formuły 1. Niestety, nie byli pierwsi. Sporty motorowe na przestrzeni lat pochłonęły wiele istnień, co zmusiło środowisko do działania.


Jeszcze w trakcie poprzednich dekad Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) we współpracy z producentami takimi jak Bell, Arai, Stilo, Schuberth i innymi rozpoczęła intensywne prace nad poprawą bezpieczeństwa. Kaski F1 wielokrotnie zawodziły, a o przeżyciu decydował łut szczęścia. Dobrym przykładem jest wypadek Nikiego Laudy na torze Nürburgring w 1976 roku. Kask Austriaka okazał się nieszczelny, co niemal doprowadziło do jego uduszenia – życie uratowali mu inni kierowcy i porządkowi, którzy błyskawicznie ruszyli z pomocą.


Po tragicznym weekendzie na torze Imola w 1994 roku, w którym zginęli Roland Ratzenberger i Ayrton Senna, Formuła 1 musiała natychmiast zareagować. Stopniowo wprowadzano kolejne rozwiązania techniczne i regulacyjne, które miały zwiększyć poziom ochrony kierowców. Przez lata wydawało się, że najgorsze minęło – aż do Grand Prix Węgier w 2009 roku, kiedy to Felipe Massa doznał poważnego urazu głowy. Podczas kwalifikacji sprężyna, która odpadła z bolidu Rubensa Barrichello, uderzyła w kask Massy z ogromną siłą. Kask uległ poważnemu uszkodzeniu, a Brazylijczyk cudem uniknął śmierci. Choć wrócił na tor, nigdy nie odzyskał pełnej formy sprzed wypadku.


Po tym incydencie FIA po raz kolejny zaostrzyła procedury homologacyjne i testy bezpieczeństwa kasków. Niestety, mimo postępu, nie udało się zapobiec kolejnej tragedii – w 2014 roku podczas Grand Prix Japonii Jules Bianchi wypadł z toru i uderzył w dźwig usuwający inny bolid. Obrażenia mózgu okazały się śmiertelne. Mimo starań lekarzy, kierowca zmarł dziewięć miesięcy później, w lipcu 2015 roku. Trudno jednak obarczać winą wyłącznie konstrukcję kasku – w tamtym wyścigu zawiodło wiele elementów: organizacja, procedury bezpieczeństwa, a przede wszystkim warunki pogodowe.


Dziś na szczęście Formuła 1 wygląda inaczej. Obowiązują wirtualne neutralizacje, szybciej wywieszane są czerwone flagi, a interwencje porządkowych odbywają się w znacznie bezpieczniejszych warunkach. Zmiany te, okupione bolesnymi doświadczeniami, ratują życie kolejnym pokoleniom kierowców.


System HANS i kask F1 – duet, który ratuje życie


System HANS (Head And Neck Support) to kluczowy element ochrony kierowcy w przypadku kolizji. Jego pełna nazwa oznacza wsparcie dla głowy i szyi, a jego zadaniem jest zapobieganie urazom odcinka szyjnego kręgosłupa podczas gwałtownych przeciążeń. FIA wprowadziła obowiązek stosowania systemu HANS we wszystkich seriach wyścigowych objętych jej jurysdykcją w 2003 roku.


Choć prototypy tego rozwiązania pojawiły się już w latach 80., początkowo nie zdobyły dużej popularności. Dopiero po serii poważnych wypadków oraz testach potwierdzających skuteczność systemu, HANS stał się standardem w motorsporcie.


System składa się z karbonowego kołnierza noszonego na barkach kierowcy, który stabilizowany jest przez pasy bezpieczeństwa. Górna część HANS-a łączy się z kaskiem za pomocą specjalnych pasków – materiałowych lub stalowych – przytwierdzonych po bokach skorupy.


W razie wypadku system ogranicza ruch głowy dociążonej kaskiem o około 45%, redukując tym samym siły działające na szyję aż o 86%. Dzięki temu ryzyko poważnych urazów kręgosłupa szyjnego znacząco spada. Co równie ważne, głowa nie porusza się swobodnie do przodu, co minimalizuje ryzyko uderzenia w kierownicę, kokpit czy inne elementy wnętrza bolidu.


Formula Drive – nie musisz mieć własnego kasku


Nie musisz inwestować we własny sprzęt, by poczuć emocje za kierownicą bolidu F1. Zapewniamy profesjonalne kaski, które spełniają najwyższe standardy bezpieczeństwa – dzięki temu możesz skupić się wyłącznie na jeździe.


Przekonaj się, jak wygląda prawdziwe F1 z perspektywy kierowcy. Sprawdź ofertę i zamów jazdę bolidem na www.formula-drive.pl.

 
 
bottom of page